Wróciłem z Łodzi. Wróciłem z Kapitularza. I Łódź polecam, i Kapitularza. W obu wypadkach był to pierwszy raz. W obu wypadkach, pierwszy raz wielce udany.
Bardzo miło przyjęty przez organizatorów, od razu poczułem się w Łodzi jak w domu. Zresztą miasto przypominało misz-masz miejsc dobrze mi znanych. Coś tam z Gdańska, kawałek Gdyni, fragmencik Sopotu, szczypta Wejherowa. Architektura też pomieszana. Renesans, barok, nawet jakieś nawiązania do starożytności, a zaraz paskudny Gierek w kwadratach. A wszystko w linii, aż oczy ledwie rejestrują zmiany, kiedy spacerujesz. I dobrze to gra w środku, bo dzisiaj człowiek chyba też taki ciut w duszy zabałaganiony. Jak ta Łódź.
Festiwal zaś zorganizowany bardzo dobrze. Dopięty na ostatni guzik. Ludzie kolorowi, sympatyczni i otwarci. I tacy do porozmawiania. Będzie się ten Kapitularz rozwijał i rósł.
A moja prelekcja? Słuchacze dopisali, rozlegały się brawa, ale i (dwukrotnie) prośba, żeby głośniej. Mówili, że się podobało, co mnie cieszy. Cieszy też, że wiem, co poprawić, co uzupełnić.
Podsumowując, polecam odwiedzić festiwal Kapitularz, bo jest dobrze. A za rok pewnie będzie lepiej.
I dziękuję całej ekipie za miłe przyjęcie. I opiekę:)
M